czwartek, 13 lutego 2014

056. NA SZCZĘŚCIE MLEKO...




Tytuł: Na szczęście mleko...
Autor: Neil Gaiman
Liczba stron: 160
Wydawnictwo: Galeria książki 
Kategoria: literatura dziecięca/młodzieżowa

- To ja uratowałem świat – odparłem. – Nie mleko.









Brakło mleka… I co teraz? Z czym teraz dzieci zjedzą płatki? A co tata doda do herbaty? Wszystko byłoby prostsze i piękniejsze, gdyby mama była w domu. Ale niestety musiała wyjechać. Kto teraz uda się po mleko? Las rąk… Padło na tatę, bo przecież dzieci są za małe, żeby pójść do sklepu. Trzeba iść jak najszybciej! Tata wyszedł i… przepadł. Nie ma go. Dzieci czekają i czekają, a kiedy tata wreszcie wraca, opowiada swoim potomkom historię o tym, jak porwali go kosmici.

Książka Na szczęście mleko… była moim pierwszym spotkaniem z Gaimanem, lecz na pewno nie ostatnim. O autorze słyszałam wiele dobrego, więc jeśli tylko będę miała okazję, sięgnę po inne jego książki. Jeśli Gaiman potrafi zmienić zwykłe wyjście do sklepu w podróż w czasie, to nie mogę się doczekać następnego spotkania z tym autorem. Widać, że pomysłów mu nie brakuje.

Książeczka jest króciutka. Zaczęłam ją czytać w piątkowy poranek i skończyłam po dwudziestu minutach. Przeczytałam od deski do deski z uśmiechem na twarzy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka tak mnie rozbawiła. Jest to zdecydowanie jedna z najzabawniejszych pozycji, jakie miałam okazję przeczytać. Ta opowieść rozśmieszy małe dziecko, nastolatka, a także dorosłego. I dzień rozpoczęty skręcaniem się ze śmiechu z powodu min pt. „brak herbaty”, szalonych pomysłów i genialnych słów musiał być dobry.
Podczas czytania nie nudziłam się ani chwili. Jedno wydarzenie goni drugie, cały czas coś się dzieje, a główny bohater nie ma ani chwili odpoczynku. Postaci są bardzo ciekawe i dobrze wykreowane. Profesor Sweg, wumpiry, policja galaktyczna – genialni są! A wisienka na torcie to świetne ilustracje, które znajdują się na prawie każdej stronie.

Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać po lekturze. Książka o mleku – brzmi ciekawie, nie powiem, że nie. I było ciekawie, nawet bardzo. Na szczęście mleko… jest bardzo ciepłą lekturą, która ogrzeje i rozbawi każde serduszko w najmroźniejszy dzień. Po przeczytaniu musiałam koniecznie napić się mleka. Na szczęście miałam je w lodówce, dzięki czemu uniknęłam spotkania z kosmitami. Bo nawet najzwyklejsze czynności mogą zakończyć się niezapomnianą przygodą…

- Ale jeszcze nie jest później – zauważył profesor Steg. – Wciąż jest teraz. Później będzie dopiero później.

MOJA OCENA: 7/10

Recenzja została napisana dla przecudownego
portalu literatura.juventum.pl!


3 komentarze:

  1. Czytałam gdzieś o tej książce. Było to bodajże na blogu Rafała i on także bardzo chwalił tę pozycję. Twoja recenzja tylko pogłębiła mój głód i chęć dorwania "Na szczęście mleko..." przy najbliższej okazji :)

    http://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. jeśli planujesz jeszcze spotkania z Gaimanem, to z całego serduszka polecam Nigdziebądź, czyli chyba najpopularniejszą książkę autora i Koralinę, czyli przecudowną, fantastyczną opowieść niby dla baśń dla dzieci, ale...:)

    http://firefly-czyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozbawiła mnie... Sama recenzja :p Gaimana mam na celowniku od jakiegoś czasu, więc może trafi się i to :3

    OdpowiedzUsuń

Kochany Czytelniku!
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli pozostawisz tutaj swój ślad. Ten blog jest miejscem, gdzie dzielę się z innymi moimi myślami, dlatego chętnie przeczytam Twoje spostrzeżenia. Bardzo cenię sobie każdy komentarz, ponieważ motywują mnie do dalszej pracy.
Pozdrawiam cieplutko!